Dodano: 2023-12-01, Góra Żmij

Szczyt tej bardzo popularnej przedwojennej góry wznosi się na 887 metrów. Z całą pewnością można powiedzieć, że pierwsze pisane dokumenty wspominające o tej górze, pochodzą z 1758 roku. W tym czasie była to odsłonięta skała, która była widoczna z daleka i bardzo często pokazywano ją, z wysokości Hausdorfu wszystkim turystom, jako jedną z najwyższych w Górach Sowich. Dokładnie nie wiadomo skąd pochodzi nazwa góry (Ottenstein). Na ten temat krążyły dwie wersje. Jedna mówiła, że nazwę swoją wzięła od Ottona von Donyn, który był możnowładcą śląskim w XIV wieku, a jego synowie otrzymali w zarząd państewko noworudzkie. Ponieważ imię Otto było w tej rodzinie bardzo popularne, właśnie na cześć pioniera rodu, góra ta otrzymała taką nazwę Ottenstein. Druga wersja mówi, że na tej górze swoje siedlisko miały żmije. Ponieważ po niemiecku żmija to Otter, a więc Ottenstein, to Góra Żmij. Taką nazwę przejęli Polacy. Jaka jest prawda? Trudno powiedzieć. Jedna z legend mówi, że swoją popularność góra ta zawdzięcza temu, że miał być na niej wybudowany zamek obronny. Jednak w żadnych źródłach pisanych nie ma o tym mowy. 

Należy więc sądzić, że opowiadania o zamku obronnym na Górze Żmij należą do wymysłów, które tej górze nadawały wyjątkowego charakteru. Natomiast są dokumenty, które mówią o tym, że na tej górze w drugiej połowie XVIII wieku, został wzniesiony przez Michaela Raimunda Stillfrieda, domek myśliwski. Pochodził on z linii noworudzkiej tej rodziny i w jego rękach były prawa do lasów jugowskich. Ten domek był jego ulubionym miejscem pobytu i przebywał tutaj w ciągu niemalże całego roku, a latem zamieszkiwała tutaj także jego rodzina. W okolicach uchodził on za dziwaka. Po okolicy jeździł zaprzęgiem, który ciągnęły oswojone jelenie. W zimie, gdy jeździł saniami, wzbudzał niemałą sensację i wszyscy chcieli zobaczyć to zjawisko. Jego następcy bardzo rzadko używali tego zamku i z biegiem lat popadł on w ruinę. O tym miejscu zaczęły krążyć legendy, gdy jeden z mieszkańców Hausdorfu popełnił w pobliżu tego zameczku samobójstwo. Opowieści były więc coraz bardziej fantastyczne. Jedni zaręczali, że pojawiała się tam „biała pani” o pogańskim imieniu Libusza. Ta biała pani miała poinformować mieszkańców, że Góra Żmij była jedną z siedzib germańskich plemion Markomandów i Kwadów (Wandalów). Niektórzy więc uważali, że Hausdorf zajmuje wyjątkowe miejsce w historii Niemiec, ze względu na te plemiona i że był jedną z kolebek rodu Germanów. Te legendy z każdym rokiem były coraz ciekawsze. 

Góra Węży cieszyła się nie tylko sensacyjnymi opowieściami, ale też odgrywała wielką rolę turystyczną w tamtejszych czasach, co zaowocowała wybudowaniem sporej ilości schronisk w naszej okolicy, o czym opowiemy trochę później. Ówczesny proboszcz Świerk ks. Franke, był wielkim miłośnikiem biegów narciarskich. W 1882 roku wyznaczył on trasę do biegów na nartach, prowadzącą w pobliżu szczytu tej sławnej góry. Trasa ta stała się bardzo popularna i przyciągała spore rzesze turystów, którzy chcieli spędzić aktywny czas, na tych trasach. Bardzo aktywne było wtedy Towarzystwo Górskie z Kłodzka, które miało swoją sekcję w Hausdorfie i na początku XX wieku wyznaczyło taras widokowy na tutejszych skałkach, aby wszyscy chętni biegacze, a było ich z każdym rokiem coraz więcej, mgli podziwiać piękno Gór Sowich. Odbywały się tu wtedy festyny i zabawy dla hausdorfian i dla wszystkich turystów i sportowców. Miejsce to, na początku XX wieku tętniło życiem. Ciekawostką, udokumentowaną w ówczesnych dokumentach jest to, że w 1938 roku, a więc tuż przed wojną, zorganizowano na tej górze festyn kostiumowy, nawiązujący do fantastycznych opowieści o Górze Żmij. Według zachowanych dokumentów zwał się on Burgballes bei der Ottenjeungfer.W 1937 r. skały Żmij uznano za pomnik przyrody. 

Ze względu na piękno i atrakcje Gór Sowich, min. Góry Węży, na nasze tereny przybywało bardzo dużo turystów, nie tylko z okolicznych miejscowości, ale także z Kłodzka i Wrocławia, w Hausdorfie i najbliższych okolicach powstało wiele schronisk, które miały zapewnić zwiedzającym odpoczynek i nocleg. Na naszej stronce przedstawimy teraz historię kilku z nich. Większości niestety już nie ma, chociaż wojnę przetrwały w dobrym stanie. Na początku kilka zdań o schronisku Zimmermannsbaude. Na jego powstanie mocno rzutuje postać Teodora Zimmermanna, bogatego i szeroko znanego fabrykanta z Piławy Górnej. W 1886 roku przejął on przedsiębiorstwo włókiennicze w Jugowie i do kierowania nim zatrudnił po sześciu latach Augusta Fischera, który miał obowiązek zdawać Zimmermannowi cotygodniowe raporty z działalności firmy. Ich spotkania odbywały się z reguły w szerszym gronie w Kamionkach i przeciągały się do późnych godzin wieczornych. Zimmermann zwykł w takich przypadkach asystować swoim gościom w ich drodze powrotnej przez góry. Pewnego razu zakończyło się to błahym incydentem: towarzyszącemu im leśniczemu Guderowi niespodziewanie wystrzeliła broń. Przeraziło to podążającego szosą przedsiębiorcę z Sokolca, który zaalarmował żandarmów. Po okolicy rozeszła się wieść o czających się w górach „opryszkach”. 

Ponieważ te spotkania biznesowe były b ardzo często spotkaniami towarzyskimi i jak zaznaczyliśmy przeciągały się do późnych godzin wieczornych, a czasami nocnych, Zimmermann, chcąc uniknąć takich sytuacji jaka wydarzyła się z żandarmami i plotkach o napadzie łotrzyków, oraz zapewnić zaproszonym gościom bezpieczny powrót do domu, przedsiębiorca postanowił organizować takie spotkania na Przełęczy Jugowskiej, w specjalnie wybudowanym, przeznaczonym do tego celu, przez siebie domu. Latem 1885 roku, wybudował na wcześniej kupionej działce, drewniany dom na spotkania, który był zalążkiem przyszłego schroniska. Zimmermann dosyć szybko zmienił zdanie, odnośnie wykonania budynku i zaczął dom ten wydzierżawiać na cele zarobkowe. W 1906 roku obiekt ten kupił Berthold Herzog i prowadził go do 1942 roku, aż do swojej śmierci. Dom ten w międzyczasie był przebudowywany i zatrzymywali się w nim na odpoczynek goście i turyści. W 1930 roku zmarł pierwszy właściciel Theodor Zimmermann, ale jego nazwisko na stałe zostało związane z tym miejscem. Jako nazwa schroniska Zimmermannsbaude i druga nazwa to można powiedzieć nazwa gospody; Gasthaus zum Hausdorfer Kreuz.

Parafia Jugów 

Schronisko te było wiele razy modernizow ane i przebudowywane. Z zachowanych dokumentów można się dowiedzieć, że przy końcu lat dwudziestych nie było już w stanie obsłużyć wszystkich podróżnych, którzy się tamtą drogą poruszali i na szczycie chcieli trochę odpocząć. Ówczesny właściciel schroniska Herzog postanowił zatem, licząc na porządny interes, zbudować na przełęczy nowy hotel górski. Ponieważ zamierzona inwestycja przekraczała jego możliwości finansowe, zdecydował się zatem na solidny remont istniejącego budynku. Zamysłem właściciela było, aby obiekt służył przede wszystkim zmotoryzowanym turystom, którzy mogli zatrzymać się na parkingu i spożyć posiłek w restauracji. Ponieważ interes kwitł całkiem nieźle, z biegiem czasu zaczęto otwierać pokoje gościnne dla turystów. W latach trzydziestych było w schronisku sześć pokoi, z ośmioma miejscami noclegowymi. Nocleg kosztował 1,5 marki a z pełnym wyżywieniem 4 marki

Parafia Jugów 

Na fotografii schroniska Kreuzbaude w latach trzydziestych. Obok schroniska kilka samochodów na parkingu.

Zmieniało się też otoczenie obiektu: postawiono dystrybutor paliwa, kamienny murek odgrodził od drogi stoliki ustawiane na tarasie przed schroniskiem. Gospodarz umiejętnie zabiegał o z ainteresowanie turystów – organizował zawody sportowe, wytyczał trasy biegowe i zjazdowe dla narciarzy, zapraszał do siebie także uczniów z okolicznych szkół. W staraniach tych pomagał mu teść, który umilał gościom

pobyt w Kreuzbaude grą na pianinie. Dogodna lokalizacja schroniska, tak atrakcyjna dla przedwojennych turystów, przyniosła mu zgubę. Po zakończeniu drugiej wojny światowej, tak jak większość dobra publicznego i pozostałości po Niemcach, nie miało ono gospodarza. Ponieważ stało niezabezpiczone i niezagospodarowane jak to na naszych terenach, a było w nienaruszonym stanie, ponieważ nie przechodził tutaj front, stało się szybko celem wandali, szabrowników i podpalaczy, tak że bardzo szybko zostały po nim tylko zgliszcza i fundamenty.

Parafia Jugów 

Na zdjęciu lata trzydzieste i zimowi turyści w Kreuzbaude

Schronisko Henkelbaude. Schronisko PTTK „Zygmuntówka” im. Zygmunta Scheffnera położone jest na zachodnim stoku Rymarza na wysokości 740 m n.p.m. Jest to jedno z nielicznych schronisk sowiogórskich, które, mimo powojennej zawieruchy, ocalało i nadal funkcjonuje. Otwarto je 17 grudnia 1938 roku, było zatem najmłodszym obiektem turystycznym wyrosłym w rejonie Jugowa i Przełęczy Jugowskiej. Powstało z inicjatywy bielawskiego Towarzystwa Sportów Zimowych (Wintersportverein – WSV), które w nazwie Henkelbaude postanowiło upamiętnić zasługi bielawskiego nauczyciela Hermanna Henkla, pioniera narciarstwa sowiogórskiego i wybitnego działacza turystycznego zmarłego w 1918 roku. Zanim WSV zdobyło się na budowę własnego schroniska, korzystało z uprzejmości gospodarza późniejszego Kreuzbaude. Na jego poddaszu w grudniu 1921 roku uruchomiło dwuizbową kwaterę narciarską (Henkel-Hütte), która pozwalała bielawskiej młodzieży zatrzymać się w pobliżu terenów narciarskich. Organizowano w niej także zebrania WSV i uroczystości poświęcone osobie patrona. Kreuzbaude przekształcano w obiekt komercyjny, równocześnie rosły też ambicje i potrzeby Towarzystwa Sportów Zimowych z Bielawy, co tłumaczy powstanie schroniska Henkelbaude.

Należy zaznaczyć, że kształt i wygląd s chroniska nie zmienił się od czasów jego powstania. Na parterze zaprojektowano hol wejściowy i świetlicę, istniejącą do dzisiaj, a na piętrze mogło pomieścić się na noclegi 55 osób. Dziś Zygmuntówka jest własnością PTTK i oddana w użytkowanie najemcom, którzy co jakiś czas się zmieniają. W dalszym ciągu jest chętnie odwiedzana przez turystów i często nocują w niej różne grupy, które przyjeżdżają w Góry Sowie na wypoczynek, bądź zwiedzanie naszych pięknych terenów.

Parafia Jugów 

Na zdjęciu Henkelbaude (Zygmuntówka) kilka lat po wybudowaniu.

Neue Mühlenbaudeto kolejne schronisko związane z Hausdorfem. Poniżej Przełęczy Jugowskiej, w górnej części Jugowa wykształciła się grupa obiektów wypoczynkowych, spośród których trzy zwane były schroniskami. Pierwsze – Neue Mühlenbaude – powstało nad Jugowskim Potokiem u stóp Rymarza (640 m n.p.m.). Obiekt uruchomiono przed pierwszą wojną światową, jednak legenda związana z tym miejscem sięga połowy XVIII wieku. Podobno miejscowy chłop nazwiskiem Kahlert ugościł dwóch jeźdźców, zaskoczonych w górach przez burzę. 

Jak się później okazało, jednym z podróżn ych był król Prus Fryderyk II, zwany Wielkim, który w nagrodę nadał Kahlertowi przywilej młyński. Wkrótce w krajobrazie jugowskiej kolonii Nagóra wyrósł Nowy Młyn (Neue Mühle). Jego właściciel nadal przyjmował wędrowców, racząc ich czymś mocniejszym na rozgrzanie. Właściwa historia Neue Mühlenbaude rozpoczyna się jeszcze przed 1913 rokiem. Otto Haase uruchomił wówczas w Nagórze duży obiekt, który zwano początkowo „Szwajcarką” (Schweizerei) lub gospodą Neue Mühle. Nowe schronisko oferowało wygodne łóżka w 10 ogrzewanych pokojach, przestronną salę, łazienki i dostęp do telefonu. Liczono najpewniej na przyciągnięcie letników, którym musiało odpowiadać urokliwe położenie schroniska. Schronisko przejął w okresie międzywojennym Heinrich Völkel, który organizował w nim popularne wśród mieszkańców Jugowa cotygodniowe koncerty i zabawy taneczne. W 1932 roku pobyt z wyżywieniem kosztował 4,00–4,50 RM. Po 1945 roku obiekt, z powodu braku gospodarza, popadł w ruinę i na początku lat 60. XX wieku został rozebrany.

Parafia Jugów 

Na zdjęciu Neue Mühlenbaude – początek lat trzydziestych 

W górnej części Jugowa funkcjonował p rzed drugą wojną światową dom wypoczynkowy (Freizeitheim) Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej Diecezji Wrocławskiej (katolischer Jungmännerverband der Diözese Breslau), - Franziskabaude. Jego początki związane są z rodem miejscowych hrabiów, a dokładniej z szóstą córką Ludwiga von Pfeila – Emmą (ur. w 1841 roku). Została ona wydana za kapitana Rudolfa von Neumann Cosel, z którego to małżeństwa urodziły się dwie córki. Młodsza z nich, Franziska (Fränzel), wróciła z Emmą w 1888 roku do Jugowa, gdzie obie pozostały do śmierci w 1925 roku. Przejęła ona drewniany budynek wzniesiony w ostatniej dekadzie XIX wieku na skraju hrabiowskiego lasu, od jej imienia nazwany Franziskabaude. Piękne położenie schroniska i gościnność gospodyń przyciągały do niego turystów, zdecydowano się zatem na gruntowną przebudowę obiektu, zakończoną w 1905 roku. Po śmierci hrabianek, przeszło ono w 1929 roku na własność wspomnianego stowarzyszenia katolickiego. Po dwóch latach zaadaptowano je na schronisko młodzieżowe, rozbudowano i przygotowano w nim 30 miejsc noclegowych w 10 pokojach gościnnych. Dzisiaj to zaniedbana i podupadająca „Jeżówka”, chociaż przez pewien czas nazywała się „Sowim Dworem”

 Parafia Jugów 

Przy leśniczówce hrabiów Pfeilów w kolon ii Jastrzębiec (Köhlergrund) w Jugowie na wysokości 620 m n.p.m. powstało schronisko Marienbaude. Jego bryła przypomina pierwotną formę schroniska Franziskabaude, co pozwala domyślać się ich wspólnej genezy. Na wysokiej, kamiennej podmurówce ustawiono drewnianą konstrukcję nakrytą stromym, dwuspadowym dachem. Obiekt powstał przed 1905 rokiem i do końca zachował praktycznie niezmieniony kształt. Gospodarzem Marienbaude w okresie międzywojennym był Romanus Ulber, który zachwalał w reklamach „idylliczne położenie” schroniska. Sam zresztą dbał o piękne otoczenie budynku, sadząc przy nim m.in. lilaki, śnieguliczkę czy różę fałdzistolistną. Można się domyślać, że schronisko miało charakter letniskowy i dlatego nie było szerzej znane. Po 1945 roku, podobnie jak większość dóbr hrabiów Pfeilów, nieruchomość przeszła w ręce Nadleśnictwa Jugów. Przez większą część roku budynek stał pusty, co wpływało na jego stan techniczny. Przez wiele lat popadał w coraz większą ruinę i ponieważ nie bardzo miano pomysł na zagospodarowanie tego poniemieckiego schroniska, dlatego budynek został rozebrany pod koniec lat 70. XX wieku.

 Parafia Jugów 

 

 

 

 

 

 

 

 



                   

stat4u