Dodano: 2014-02-03, List z Kosowa

W nawiązaniu do „okien życia” i nie tylko, chciałam przedstawić list młodej Serbki Mariny, o sytuacji w ich kraju. Mój mąż jest zaprzyjaźniony z Vukiem, Serbem z którym kiedyś studiował. Gdy kiedyś odwiedziliśmy go pod Belgradem , odbyła się ostra dyskusja o sytuacji na Bałkanach. Rozmawialiśmy o wojnie i o podziale byłej Jugosławii, oraz o sytuacji Serbów i jak mawiał Vuk niesprawiedliwościach w związku z odebraniem im Kosowa. Ten list, który mu dałam do przeczytania (zna dobrze nasz język) sprawił, że panowie dyskutowali do rana. Warto przeczytać. Słowa niecenzuralne pozamieniałam, ale jakby co to można jeszcze trochę wykropkować.

Oglądam w telewizji, jak nasi podpalają amerykańską ambasadę, jak rozwieszają transparenty z napisami, że Kosowo zawsze będzie serbskie, jak Kośtunica mówi, że nie pogodzimy się nigdy z utratą kolebki naszego narodu. Gówno prawda. Nie, Kosowo nigdy nie będzie serbskie. To już historia…

A przecież mieliśmy wszystko, mieliśmy władzę, pieniądze, technologię, media, mieliśmy wszystko, ale nie mieliśmy jednego – nie mieliśmy dzieci. Nasze kobiety nie chciały mieć rozwrzeszczanych bachorów, więc tylko jedna ciąża na pięć była donoszona do końca, pozostałe kończyły się w gabinetach ginekologicznych. W tym samym czasie albańskie kobiety w Kosowie miały po sześcioro, ośmioro, albo dziesięcioro dzieci. Serbscy cieśle zarabiali strugając trumny, albańscy – strugając kołyski. Jeszcze na początku XX wieku było nas w Kosowie 70%, teraz-tylko 8%.

Jakiś starszy działacz z ugrupowania Śeśejla mówi do mikrofonu, że przecież w Kosowie pozostały nasze najstarsze prawosławne klasztory i że musimy bronić naszej wiary. Teraz mu się o prawosławiu przypomniało? A gdzie byłeś, gdy kilka milionów twoich rodaków, zamiast do sal porodowych, żłobków, przedszkoli, szkół, urzędów, biur i fabryk trafiało do muszli klozetowych i kubłów na śmieci.

Pierwsze błogosławieństwo w Biblii, jakie Bóg kieruje do człowieka, brzmi; „Rozmnażajcie się i czyńcie sobie ziemię poddaną”. Łańcuszek przyczynowo-skutkowy jest nieskomplikowany; tylko ten, kto się rozmnaża, czyni sobie ziemię poddaną. Kto się nie rozmnaża, tego nie ma. I to się po prostu w Kosowie stało. Dla muzułmanów było to jakoś oczywiste, a dla prawosławnych? Ale w sumie jakich prawosławnych? Przecież to socjaliści. Dla nich liczą się zdobycze socjalne, opiekuńczość państwa, osobista wygoda i komfort. Gdzieś mają prawosławie. Chrzciny – tak, pogrzeb - cerkiweny, ale żeby jakimś tam Panem Bogiem sobie głowę zawracać? Żeby przestrzegać przykazań? Że niby zygota to człowiek.

Patrzę na kolejne migawki z Kosowa. Zawsze uderzało mnie w nich jedno; kiedy mają pokazać Serbów i są relacje z Leposavicia, Zubin Potoku czy Zvećana, to prawie zawsze przed kamerami występują trzęsące się, bezzębne starowinki w chustach na głowach, tłumiące szloch w pomarszczonych dłoniach. Kiedy natomiast pokazują Albańczyków z Priśtiny czy Prizrenu, widok jest niezmiennie ten sam; tłumy młodych, radosnych, wojowniczych mężczyzn, powiewających czerwonymi flagami z czarnym orłem. Na początku myślałam, że to manipulacja, ale potem doszłam do wniosku, że rzeczywiście tak jest; dzietni mają nad bezdzietnymi przewagę nie tylko ilościową, ale i jakościową; młodość kontra starość, dynamika kontra inercja, moc kontra słabość, przyszłość kontra przeszłość.

A co na to wszystko Europa, która jak podstarzała kochanka do młodego fagasa śpieszyła z deklaracjami, że uzna niepodległość Kosowa? Przełączam telewizor na stacje niemieckie, a tam wszędzie wałkują jeden temat; jakiś szef wschodniego landu skrytykował enerdowską politykę w sprawie aborcji i teraz wylewają na biedaka kubły pomyj. Aktywistka nowej lewicy mówi wzburzona, że polityk obraził miliony niemieckich kobiet, które skorzystały z prawa do aborcji – tej podstawowej zdobyczy cywilizowanej ludzkości. Ty głupia krowo myślę sobie, a kto ci będzie zmieniał pampersy, jak będziesz zdychać w przytułku dla starców? Pewnie jakaś Turczynka, Tunezyjka, albo Albanka…

Przełączam na kanał brytyjski. Tam w serwisie informacyjnym atakują z kolei jakiegoś angielskiego księdza, bo nie wyrażał dość zachwytu dla adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Zdenerwowany aktywista gejowski w tęczowym szaliku oskarża chrześcijaństwo o homofonię, nietolerancję i szerzenie nienawiści. Oj, zatęsknisz jeszcze, głupi fiucie, za represyjnym chrześcijaństwem, kiedy w Europie zapanuje tolerancyjny islam. Od czasów rewolucji islamskiej w Iranie wykonano na homoseksualistach około 4 tysięcy egzekucji, a kilka miesięcy temu na uniwersytecie Columbia prezydent Ahmadineżad oświadczył amerykańskim studentom, że Iran jest już całkowicie „wolny od homoseksualizmu”. To się nazywa ostateczne rozwiązanie kwestii gejowskiej. Krytykuj Kościół, chłoptasiu, krytykuj. Podcinaj gałąź na której siedzisz.

Wyłączam telewizor. Nic wam nie pomoże, Europejczycy. Macie wszystko, tak jak my w Kosowie. Macie władzę, pieniądze, technologię, media, ale nie macie jednego – dzieci. Nie jestem żadną Kasandrą, bo tu nie trzeba mieć szczególnych zdolności profetycznych; wystarczy prosta znajomość matematyki. I historii. Kto dziś pamięta o Amalekitach czy Wizygotach.

Przez ostatnich kilkanaście lat, nas Serbów, oskarżano na świecie o ludobójstwo, ale myśmy popełnili autoludobójstwo. I popełniamy je nadal. Dziś straciliśmy Kosowe Pole, wkrótce przyjdzie kolej na Belgrad. Natura nie znosi pustki. Kto wybiera zasadę śmierci, sam rezygnuje z życia. Widocznie nie zasługujemy na przetrwanie. A czy Europa zasługuje?

Marina Stankowić.

Tłumaczył; Robert Makowiecki.



                   

stat4u