Dodano: 2022-08-30, Eutanazja

Mam takie pytanie. Dyskutowaliśmy ostatnio w gronie studentów medycyny o eutanazji. Uważam, że w niektórych przypadkach można ludziom przyjść z pomocą i wysłuchać ich błagań o śmierć. Wiem co mówię, bo byłem w szpitalu i słyszałem co mówią cierpiący i ciężko chorzy. Dlaczego Kościół jest tak bezduszny i mówi nie, gdy dla kogoś życie to katorga i czeka na śmierć. Trzeba mu ładować narkotyki np. morfinę,  żeby w ogóle przeżył parę chwil dużej i nie cierpiał. Gdy byłem po operacji złamanego biodra, potłukłem się na nartach,  brałem środki przeciwbólowe. Lekarz zalecał, aby brać je w ostateczności, bo rujnują one moją wątrobę, źle wpływają na jelita itd. No to jak to jest? Pomagać w śmierci nie można, bo to straszne i ohydne, no i grzech, ale podawać narkotyki i środki przeciwbólowe, które rujnują organizm i przyczyniają się do mojej szybszej śmierci, to już ok. Coś mi tu nie pasuje.  Jędrzej

 

Oj chyba pasuje, tylko to takie trochę szukanie dziury w całym, żeby uzasadnić i usprawiedliwić poglądy młodego człowieka na eutanazję i niechęć do opieki nad starymi i schorowanymi ludźmi – tak mi się wydaje.

Zacznę może od problemu szkodzenia zdrowiu, poprzez podawanie leków, które rzeczywiście mogą szkodzić mojemu organizmowi a następnie kilka zdań o eutanazji, bo są to chyba sprawy diametralnie się różniące.

 Na początku taki przykład. Otóż, podobnie jak pan,  jeżdżę od czasu do czasu na nartach. Rzadko bo rzadko, ale zdarza się. Ze dwa razy byłem zaproszony przez waszego proboszcza i zjeżdżaliśmy w Rzeczce. Wiadomo, to samo zdrowie. Ruch i świeże powietrze, które filtruje moje płuca. Rozkosz, szczególnie dla takiego mieszczucha jak ja. Piękna sprawa, ale nie do końca. Otóż znajomy lekarz wytłumaczył mi, że każdy narciarz ma mnóstwo pozrywanych jakiś wiązadełek, jakiś nitek mięśniowych itd., które są potrzebne do tego, aby moje  nogi prawidłowo funkcjonowały.  Generalnie tego nie odczuwamy, bo nie mają one wielkiego znaczenia dla aktualnego   funkcjonowania w miarę zdrowego organizmu, ale kiedyś   to wszystko może się odezwać i będę miał problemy z chodzeniem i bólem. Samo jeżdżenie na nartach jest ok., ale te drobniutkie, niezauważalne kontuzje. Czy w takim razie lekarze mogą zalecać jazdę na nartach czy nie. Czy zachęcanie do takiego sportu jest moralnie uzasadnione czy nie.

Jeżeli lekarz dokonuje trepanacji czaszki i wie, że może uszkodzić nerwy, które wpłyną na nasze całe życie, bo będziemy bardziej powolni i mniej „kumaci”, to co ma zrobić? Taka operacja jest moralnie dopuszczalna, czy nie. Od tej operacji zależy życie pacjenta, ale jak się uda, to jakość tego życia może ucierpieć.

Nie chcę zanudzać innymi przykładami, ale tak niestety jest, że na tym świecie nie osiągniemy takiego komfortu, żeby żadne moje działanie nie przynosiło ubocznych skutków. Dlaczego tyle chwastów na polach? Min. dzięki kombajnom. Dawniej wszystkie nasiona chwastów, po wymłóceniu, wędrowały na spalenie albo były głęboko zakopywane. Teraz na polu praca lżejsza, ale kombajn wymłóci i przy okazji rozsieje chwast, które potem zaśmiecają nasze pola. Potrzebna jest wtedy chemia, żeby pozbyć się szkodników. Coś za coś. Łatwiejsza praca na polu, za gorszej jakości jedzenie.

Wracając do leczenia. Niestety ubocznym skutkiem środków przeciwbólowych jest ich szkodliwy wpływ na organizm. Jednak nie podaje się ich pacjentowi po to żeby szkodzić, tylko po to, żeby ulżyć w cierpieniu. Naturalnie, może to rodzić moralne problemy. Na jeden zwraca pan uwagę w swoim liście. Jestem przekonany, że lekarz mając do wyboru bardziej i mniej szkodliwy lek, wybierze ten mniej szkodliwy.

Eutanazja, tak mówią jej propagatorzy, jest miłosierdziem w stosunku do cierpiącego. Ona w sposób radykalny likwiduje ból. No niby prawda. Ale jeżeli zbije się panu porcelanowa waza za 100 tys. zł. to czy pan ją wyrzuci, czy może spróbuje posklejać. Ona już nie będzie taka sama, ale będzie. No może jej wartość będzie mniejsza. Ale po wyrzuceniu, nie będzie warte wspomnienie o niej ani funta kłaków. Podobnie jest z uśmierzaniem bólu i likwidowaniem człowieka, który bólu doznaje. Wracając do pańskiego pytanie o środki uśmierzające ból. Niektóre rzeczywiście rujnują organizm i skracają życie. W moralności nazywa to się „zasadą podwójnego skutku”. Uśmierzamy ból, ale niestety odbija to się na zdrowiu i na długości życia. Ale ratujemy to życie jak długo się da, a nie wyrzucamy na śmietnik, bo chcemy mieć problem z głowy.

A teraz o eutanazji.

Niemoralność eutanazji jest czymś okropnym, bo zarówno wierzący, jak i nie, widzimy że życie człowieka jest czymś zdecydowanie większym niż możemy sobie wyobrazić. Jest zdecydowanie wartościowsze, niż waza za 100 tys. Oczywiście człowiek wierzący doda tutaj także argumentację ściśle religijną.

Pisze pan o operacji biodra i cierpieniach z tym związanych. Ale chciał pan żyć, czy może poprosić o zastrzyk kończący życie, bo boli i nie będzie pan już tak sprawny jak przed operacją? Czy ludzie chcą umierać? Mam wątpliwości. Podał pan przykład chorych. Niestety przykłady nie są dowodem, tylko pewną ilustracją. Na przykład znajdzie się kilka innych przykładów zupełnie odwrotnych.  Kilka lat temu w telewizji była głośna sprawa pana Janusza, który prosił o eutanazję, bo jest sparaliżowany i czuje się nikomu niepotrzebny. Środowiska przychylne eutanazji i ją propagujące, stawiały go jako wzór bezsensownego życia. Po jakimś czasie, otrzymał wózek, który odczytuje jego myśli i oddechem jest w stanie sterować (może trochę pomyliłem). Okazało się, że pan Janusz chce żyć. Że udziela się na Internecie i tłumaczy jak pokonywać trudności życiowe.   Wielokrotnie byłem jako ksiądz u chorych w szpitalu. Ile to razy słyszałem, że chorzy chcę umrzeć, bo cierpią, bo nie mają dla kogo żyć. Po dziesięciu minutach rozmowy, nagle pojawia się uśmiech na ich twarzy; ksiądz przywrócił mi chęć życia. Problem jest taki, że mam wrażenie iż to nam zdrowym potrzebna jest eutanazja, żeby się starymi i schorowanymi nie opiekować. Życie przecież jest piękne i szkoda tracić czasu na rozmowę z niepotrzebnymi i bezproduktywnymi starcami. A oni chcą żyć. Można by powiedzieć, że interes zdrowych i chorych jest sprzeczny.

Dlaczego Kościół jest i będzie przeciwko eutanazji. Oprócz Bożych przykazań jest jeszcze coś innego. Nawet jak wiemy, że ktoś umrze za godzinę czy dwie, to czas spędzony z cierpiącym może być czasem pięknym, albo przeklętym. To pokazuje kim jesteśmy. Moja mama jeszcze żyje, oby jak najdłużej, chociaż to już staruszka, ale tata zmarł na moich rękach, w obecności rodzeństwa. Były to piękne chwile, gdy mogliśmy być z ojcem jeszcze pięć minut, jeszcze dwie minuty. Gdy mogliśmy mu powiedzieć, że go kochamy i dziękujemy za wszystko co dla nas zrobił. Z rozrzewnieniem to wspominamy.

Chory prosi o zastrzyk śmiertelny dlatego, że nie ma się nim kto zająć, że jest sam. Syn wpadnie na dwie minuty do ZOLu i powie; cześć tato,  jak się czujesz. Wiesz pędzę, bo mam ważne spotkanie. Przed świętami jeszcze wpadniemy. Lekarz zajrzy i się spyta; jak się pan czuje. Ksiądz przyjdzie i udzieli komunii św. i pędzi do innych zajęć. To chyba nie cierpienie, ale opuszczenie jest dla nich najgorsze. Przykładów mogę dać setki. Myślę, że pan też. Wasz proboszcz opowiadał mi historię pani w Domu Pomocy Społecznej w waszej miejscowości, która na kolędzie dostała niemalże szału i chciała z życiem skończyć. Przepisała zięciowi i córce dom, w zamian za opiekę do końca życia. Była to niestety umowa na tzw. „gębę”. Po zapisie córka z zięciem wyekspediowali ją do DPS, żeby nie przeszkadzała na wigilii. Dla niej życie się skończyło, młodzi odetchnęli. To co może eutanazja. Ona pewnie o tym myślała. A może powrót do domu i wróci chęć do życia. Wiem, że ten przykład nie dotyczy śmiertelnej choroby, ale pokazuje mechanizm, który powoduje, że ludziom nie chce się żyć.

Wracając do ciężkiej choroby. Uważam i jestem przekonany, że każdy chce żyć. Ileż to razy dzieci słyszą; pomóżcie mi. Nie uśmiercajcie, tylko pomóżcie. Oni nic nie mogą zrobić, a rodzice chcą żyć, dlatego, że mają jedno życie, które nigdy już się nie powtórzy.

W tym cierpieniu jest inny poważny problem.   Czy jest moment, w którym możemy przerwać leczenie, albo nie podawać środków uśmierzających ból. Może zacytuję tu nauczanie papieży, którzy w swoich dokumentach piszą;

- można zrezygnować z podawanie środków przeciwbólowych, jeżeli takie jest wyraźne życzenie cierpiącego. On chce swoje cierpienia ofiarować w jakiejś intencji i trzeba to uszanować.

- człowiek ma prawo żądać uśmierzenia bólu, nawet gdy to szkodzi jego zdrowiu, bo np. chce się cieszyć swoimi bliskimi, albo np. spokojniej się modlić, spać, czy czytać książkę, albo oglądać serial.

- przed śmiercią nie można człowieka pozbawiać świadomości. Ma prawo do wydania ostatnich postanowień i pożegnania się z rodziną.

- nie można osądzać, kto jest bardziej heroiczny, czy ten kto przyjmuje środki przeciwbólowe, czy ten kto z nich rezygnuje.

A kiedy przerwać leczenie. Papież Jan Paweł II miał powiedzieć przed śmiercią; „pozwólcie mi odejść do domu Ojca”. A więc zadysponował, koniec z podtrzymywaniem życia na siłę. Myślę, że człowiek ma do tego prawo, jeśli jest świadomy. Mój znajomy lekarz nie zdecydował się na leczenie, gdy okazało się, że ma białaczkę. Miał już słuszne lata i wiedział, co go czeka. Umarł pojednany z Bogiem i wszystkimi ludźmi. Taką podjął decyzję, w pełni świadomą i przez nikogo nie zmuszany. Miał też cały czas wokół siebie najbliższych. Czy powinni o tym decydować lekarze? Jest to bardzo trudna sprawa, bo może dochodzić do wielkich nadużyć. Wielu z nich jest wspaniałych i pełnych chęci do pomocy, ale są i tacy, którzy mogą skusić się na moje czy pana organy i stwierdzić, po co leczyć? On niedługo umrze, a jego serce przyda się mojej żonie.

Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, bo medycyna ciągle się rozwija w niebywałym tempie. Nie ma rutynowej odpowiedzi kiedy przerwać leczenie. Nie ma odpowiedzi co zrobić, żeby ten kto umiera nie cierpiał, albo cierpiał jak najmniej. Decyduje tutaj tylko miłość rodziny, lekarzy, pielęgniarek. Jeżeli jej zabraknie, to marny los wszystkich chorych i cierpiących. W przyszłości także nas.

Serdecznie pozdrawiam i zdrowego biodra życzę. Ks. Jeremiasz

 



                   

stat4u